Newsletter dla przedsiębiorców 2023
Newsletter 2021
Newsletter 2022
Newsletter 2023





Donald Tusk chce przeprowadzić rewolucję w składkach ZUS dla przedsiębiorców. Oto plan nowego rządu.
20.10.2023, 05:15 G.W. Leszek Kostrzewski

Koalicjanci są już dogadani w sprawie rewolucji w składkach ZUS, która obejmie ponad 2 miliony przedsiębiorców i samozatrudnionych. Będą zwolnienia z opłacania składek, ma być też - to absolutna nowość - pensja od państwa dla osób prowadzących własną działalność.
Składki na ZUS to zmora polskich przedsiębiorców. Choć prezes PiS Jarosław Kaczyński ma na ten temat odmienny pogląd - wyraził go dobitnie w 2017 r. w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej Tadeusza Rydzyka. Stwierdził wówczas, że jeżeli przedsiębiorcy nie stać na opłacenie ZUS-u, to znaczy, że "nie nadaje się do biznesu".

Innego zdania jest Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców, który aby pokazać, jak zabójcze potrafią być składki na ZUS, opowiada nam historię przedsiębiorcy z Białegostoku, który zwrócił się do niego o pomoc:
– Przedsiębiorca działał na rzecz turystów zza wschodniej granicy. Jak był ruch, miał 3-4 tys. zł przychodu i płacił wszystkie podatki i składki na ZUS. Utrzymywał w ten sposób siebie i żonę. Gdy ruch na granicy ustał, to i biznes się skurczył. Człowiek pokazywał mi książkę przychodów i rozchodów. A tam 1,5 tys. zł przychodu, 1,8 tys., 1,2 tys. ... I pyta mnie: "Jak ja miałem z tego zapłacić ZUS? Przecież z czegoś musiałem żyć. A z żoną żyliśmy skromnie. Codziennie zupki chińskie, a tylko w niedzielę obiad z mięsem". Zapytałem: "Panie, a dlaczego pan nie wyrejestrował firmy?". "A z czego miałem żyć?" – powtórzył bezradnie. Taki do szpiku kości uczciwy człowiek. Przecież mógł, jak 700 tys. Polaków działać w szarej strefie, pracować na czarno i brać zasiłek z urzędu pracy. W sumie nie płacił składek przez cztery lata. Dług sięgnął ponad 50 tys. zł, przyszedł nasłany przez ZUS komornik i zaczął mierzyć mieszkanie dłużnika, oznajmiając, że będą je licytować na poczet niezapłaconych zobowiązań.

30 tys. zł na składki
Składki przedsiębiorców nie zależą od tego, ile uda im się zarobić w danym miesiącu. Przepisy przewidują, że opłacają ZUS od zadeklarowanej kwoty, która nie może być jednak niższa od 60 proc. prognozowanego średniego wynagrodzenia.
I tak w przyszłym roku składki wyniosą:
emerytalna – dziś 812,23 zł – wzrośnie do 912,83 zł,
rentowa – wzrośnie z 332,88 zł do 374,11 zł,
dobrowolna składka chorobowa – zamiast 101,94 zł będzie 114,57 zł,
wypadkowa – pójdzie w górę z 69,49 zł do 78,10 zł,
Fundusz Pracy – rośnie z 101,94 zł do 114,57 zł.
Oznacza to, że przedsiębiorcy zapłacą miesięcznie 1 594,18 zł. A trzeba pamiętać, że będą musieli opłacić jeszcze składkę zdrowotną. Ile ona wyniesie?
Przedsiębiorca z dochodem 10 tys. zł miesięcznie, rozliczający się według skali podatkowej, zapłaci 9 proc. składki zdrowotnej, czyli 900 zł. W sumie więc jego wszystkie składki wyniosą 2494,18.
– Licząc wszystkie składki łącznie ze zdrowotną, wychodzi, że przedsiębiorca będzie musiał w całym przyszłym roku zapłacić 29,9 tys. zł – wylicza Antoni Kolek, szef Instytutu Emerytalnego. – Oznacza to, że – przy dochodzie 10 tys. zł miesięcznie – trzy miesiące musi pracować na same składki.

Plany nowego rządu
Poprawę losu przedsiębiorców i ulżenie im w płaceniu składek wzięli na sztandary przedstawiciele partii opozycyjnych. Jak się dowiadujemy, przyszli koalicjanci tworzący nowy rząd zgadzają się dziś, że konieczne jest wprowadzenie wakacji od opłacenia składek ZUS. Pytanie, jak długie to mają być wakacje i dla kogo konkretnie... W Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drodze były rozbieżności co do szczegółów. KO chciała miesięcznych wakacji od składek dla każdego drobnego przedsiębiorcy i samozatrudnionego, natomiast Trzecia Droga - miesiąc wakacji, ale tylko dla przedsiębiorców w "trudnej sytuacji".
- Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga już w kampanii wyborczej mówiły, że wakacje od składek ZUS to będzie jedna z pierwszych decyzji nowego wspólnego rządu. I zamierzamy tę obietnicę dotrzymać. Na teraz najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada miesiąc wakacji od składek w roku, choć nie wykluczamy rozwiązania, że o dłuższe wakacje będzie mógł wnioskować przedsiębiorca, który udowodni, że nie ma żadnych dochodów, a nawet notuje stratę - mówi nam przedstawiciel Koalicji Obywatelskiej.
I dodaje: - O tym, czy wakacje będą dłuższe (w grę wchodzi okres trzymiesięczny, a w wyjątkowych sytuacjach półroczny), zdecydujemy po zapoznaniu się z finansami państwa. Bo nie ma co ukrywać, że zwolnienie ze składek oznacza uszczuplenie budżetu ZUS. A to uszczuplenia trzeba będzie pokrywać z budżetu państwa.
Na samych miesięcznych wakacjach od składek ma się jednak nie skończyć. Donald Tusk ma namawiać koalicjantów na rozwiązanie, by przedsiębiorca, który przez miesiąc nie będzie mógł płacić składek, dostawał pensję od państwa. Ma wynosić połowę minimalnego wynagrodzenia. W przyszłym roku byłoby to więc 2150 zł brutto (pensja minimalna ma w 2024 r. wynosić 4300 zł brutto).
Pensja od państwa ma jednak nie obejmować wszystkich przedsiębiorców, ale tylko tych najmniejszych i i samozatrudnionych.

Dobrowolnego ZUS nie będzie
Rozwiązania przyjęte przez obecną opozycję to kompromis. Najbardziej radykalne propozycje zakładały bowiem wprowadzenie dobrowolnego ZUS, czyli zlikwidowanie obowiązkowych składek społecznych. Po prostu gdyby przedsiębiorca uznał, że nie chce płacić składek, mógłby przestać w każdym momencie.
O to od kilku lat walczy Adam Abramowicz. Według niego płacenie przez przedsiębiorców zryczałtowanego ZUS – niezależnie, czy ma się zyski, czy nie – jest "zabójcą miejsc pracy" w Polsce.
Rzecznik postuluje, by znieść obowiązkowy ZUS i wprowadzić system niemiecki, gdzie tylko chętni płacą składki emerytalno-rentowe.
– W Niemczech połowa przedsiębiorców jest nadal w systemie państwowym i płaci składki. W Polsce, gdyby wprowadzić dobrowolność, byłoby podobnie – prognozuje Abramowicz.
I dodaje: – Przedsiębiorcy płacą co roku około 13 mld zł w składkach. Gdy połowa z nich przestanie to robić, ubytek w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych sięgnie 6,5 mld zł. Cały budżet, którym zarządza ZUS, to ok. 300 mld zł. Te 6,5 mld zł nie załamie więc systemu. A docelowo zmiana byłaby bezkosztowa, bo jak ktoś dziś nic nie wpłaca, to na starość nic nie trzeba będzie mu wypłacać.
Pomysł dobrowolnego ZUS dla każdego popiera Konfederacja. Jak się dowiadujemy, początkowo miał on też zwolenników wśród członków PSL, ale ludowcy szybko się z tego wycofali.
- Przekonało nas, że gdyby wprowadzić dobrowolny ZUS, ludzie zostaliby bez emerytur, a dodatkowo likwidacja składek spowodowałaby, że pracodawcy likwidowaliby etaty i zmuszali pracowników do rejestrowania firm - mówi nam jeden z członków PSL.

dział PRZEDSIĘBIORCY- wrzesień 2023
Maria Korcz i Leszek Kostrzewski

Oto co Tusk proponuje przedsiębiorcom. Mniejszy ZUS, mniejszy VAT, płatny, finansowany przez państwo urlop.
PO liczy na głosy przedsiębiorców, dlatego ma dla nich cały pakiet ułatwień w prowadzeniu biznesu. Przedstawiamy najważniejsze obietnice
Koalicja Obywatelska najwyraźniej widzi, że drobni przedsiębiorcy mogli się ostatnimi czasy czuć pozostawieni sami sobie bądź dryfować w kierunku Konfederacji. Dlatego podczas konwencji w Tarnowie zaoferowano im cały pakiet propozycji - prowadzącym własną firmę i jednoosobową działalność gospodarczą KO obiecuje ulgi nie tylko finansowe, ale też chwilę oddechu.
Przedsiębiorca nie płaci za chorobowe pracownika.
Małe i mikrofirmy stanowią większość, bo ponad 99 proc. polskich przedsiębiorstw. Tym samym stanowią też większość polskich pracodawców. Od ich sytuacji, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, zależy często sytuacja lokalnego rynku pracy, a więc również sytuacja finansowa mieszkańców gmin oddalonych od dużych ośrodków miejskich. I dlatego - jak mówił Donald Tusk w przemówieniu otwierającym sobotnią konwencję Koalicji Obywatelskiej w Tarnowie - małe firmy i samozatrudnieni będą jedną z grup, której wsparciem KO zajmie się w pierwszych 100 dniach rządów.
Pierwsza ulga, jaką w swoim programie wyborczym zaplanowała koalicja Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, Inicjatywy Polskiej i Zielonych, to przeniesienie wypłat świadczenia chorobowego na ZUS. Do tej pory w przypadku choroby pracownika, która zwalniała go z pracy, wynagrodzenie za czas nieobecności do 33. dnia choroby pokrywał przedsiębiorca. Jeśli w danym roku kalendarzowym pracownik z powodów zdrowotnych był nieobecny dłużej, od 34. dnia przysługujące mu z tytułu ubezpieczenia chorobowego środki, czyli wynagrodzenie pomniejszone do 80 proc., wypłacał ZUS.
KO chce to zmienić. - W ciągu pierwszych stu dni wprowadzimy przepis, zgodnie z którym już od pierwszego dnia za chorobowe będzie płacił ZUS, a nie przedsiębiorca - ogłosił Donald Tusk.
Według naszych informacji pomysł ten ma dotyczyć tylko mikroprzedsiębiorców, czyli zatrudniających mniej niż 10 pracowników oraz z dochodem netto do dwóch milionów euro.
Dr Antoni Kolek, ekspert Pracodawców RP, uważa, że to dobry pomysł.
- Mikroprzedsiębiorca nie powinien ponosić kosztów zwolnienia lekarskiego swojego pracownika. Dotychczasowe przepisy powodują, że przedsiębiorcy boją się zatrudnić nową osobę, gdyż obawiają się, że osoba ta skorzysta z L4, a oni będą musieli zapłacić wynagrodzenie chorobowe, nie uzyskując jednak pracy. Propozycja KO to zmiana sposobu myślenia, która może przyczynić się do tego, że wiele miejsc pracy powstanie w mikrofirmach - mówi Kolek.
Zmiana KO będzie jednak kosztowna. Oznaczać będzie, że ZUS będzie musiał znaleźć dodatkowe ok. 11 mld zł na składki. Oczywiście ZUS tych pieniędzy nie ma, dlatego konieczna będzie większa dotacja z budżetu państwa.
Urlop na koszt państwa
Ale to nie wszystko, co największa partia opozycyjna chce zaoferować przedsiębiorcom i samozatrudnionym.
- Kto prowadzi drobną firmę też ma prawo, na miłość Boga, do kilku tygodni wypoczynku - mówił lider KO. I zapowiedział zmiany, pozwalające jednoosobowym działalnościom gospodarczym i mikroprzedsiębiorcom na wypoczynek, bez martwienia się o finanse.
- W ciągu pierwszych stu dni wprowadzimy tak upragnione prawo do urlopu dla drobnego przedsiębiorcy czy samozatrudnionego - ogłosił Tusk.
Izabela Leszczyna, występująca po Tusku, wyjaśniła, że ma to być jeden miesiąc w roku bez płacenia składek na ubezpieczenie społeczne, ale za to "ze świadczeniem w wysokości połowy minimalnego wynagrodzenia".
Oznacza to, że przez miesiąc w roku przedsiębiorca nie płaciłby składek, a dodatkowo dostałby od państwa urlop w wysokości 2150 zł brutto (to połowa minimalnego wynagrodzenia, które od przyszłego roku ma wynieść 4300 zł brutto).
Koszty takiego urlopu, według naszych szacunków, przekroczą 4 mld zł rocznie.
Ryczałtowa składka zdrowotna dla wszystkich
KO zapowiedziała też zmiany, które z pewnością wiele firm powita z radością - te, dotyczące składki zdrowotnej.
"Wrócimy do ryczałtowego systemu rozliczania składki zdrowotnej. Skończymy z absurdem składki zdrowotnej od sprzedaży środków trwałych" - czytamy w programie partii.
Dla przypomnienia, w wyniku Polskiego Ładu dziś ryczałtową składkę zdrowotną płacą tylko przedsiębiorcy, którzy wybrali ryczałt od przychodów ewidencjonowanych.
Ci zaś, którzy są liniowym PIT, muszą płacić składkę zdrowotną w wysokości 4,9 proc. Jeszcze więcej, bo 9 proc. płacą przedsiębiorcy na skali PIT. To właśnie te ostatnie dwie grupy najbardziej narzekają na obciążenia składki zdrowotnej.
Przed Polskim Ładem mogli bowiem składkę zdrowotną odliczać od podatku, teraz jest to już niemożliwe.
Kolejne punkty oferty dla przedsiębiorców zapowiedział Adam Szłapka: - Koniec z niekończącymi się kontrolami w przedsiębiorstwach. Przedsiębiorcy chcą pracować, bo to przedsiębiorcy są lokomotywą polskiej gospodarki, a nie potencjalnymi przestępcami. - mówił poseł.
Konkrety? Otóż nastąpi ograniczenie czasu kontroli mikroprzedsiębiorców do 6 dni w roku. Tym samym urzędy skarbowe nie będą mogły w nieskończoność przedłużać kontroli.
Kolejna obietnica dotyczy faktur. - Koniec z podatkiem od niezapłaconych faktur. Naszym konkretem jest kasowy PIT, czyli podatek dopiero wtedy, kiedy pieniądze wpłyną na konto - ogłosił Szłapka.
Ta zmiana oznacza, że przedsiębiorcy będą płacić podatek dochodowy dopiero, gdy otrzymają pieniądze z tytułu zapłaconej faktury.
Obecnie przepisy przewidują, że przedsiębiorcy muszą płacić podatek od przychodu należnego, czyli nawet jeśli jeszcze nie dostali zapłaty za fakturę. To poważny problem dla wielu właścicieli firm, który często doprowadza do ogłoszenia upadłości.

Składki ZUS ostro w górę.
Składki ZUS ostro w górę. Od stycznia o prawie 200 zł miesięcznie
Wysokość składek na ubezpieczenia społeczne w 2024 r. przekroczy barierę 1600 zł. Do tego dochodzi jeszcze kilkaset złotych składki zdrowotnej. Przedsiębiorcy muszą więc liczyć się ze znaczącym wzrostem kosztów działalności. Tylko na sam ZUS zapłacą o prawie 200 zł więcej niż dziś.
Wyliczenie przyszłorocznych składek jest możliwe po tym, jak rząd podał szczegóły przyszłorocznego wzrostu wynagrodzeń. Są one zawarte w ustawie budżetowej na 2024 r., którą w czwartek przyjęła Rada Ministrów.
To właśnie na podstawie szacowanej w budżecie pensji wylicza się bowiem wysokość zryczałtowanych składek na ubezpieczenia społeczne. Tych, które obowiązkowo muszą płacić przedsiębiorcy. Mowa tu nawet o 2 mln jednoosobowych działalności gospodarczych.
Dziś tacy przedsiębiorcy co miesiąc oddają ZUS-owi 1 tys. 418 zł. To kwota obejmująca również dobrowolną składkę chorobową. Od stycznia będzie to już ponad 1600 zł.
Jak wylicza w "Dzienniku Gazecie Prawnej" ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich Łukasz Kozłowski, jest to podwyżka o kilka złotych większa niż wcześniej oczekiwano.
Tak będą wyglądać minimalne stawki dla przedsiębiorców:
składka emerytalna - 916,35 zł
składka rentowa - 375,55 zł
składka chorobowa - 115,01 zł
składka wypadkowa - 78,40 zł
Fundusz Pracy - 115,01 zł
Łącznie więc co miesiąc przedsiębiorcy zapłacą o 181 zł więcej niż w tym roku. To i tak mniej drastyczna podwyżka niż w 2023 r. Wówczas comiesięczne obciążenia skoczyły o ponad 207 zł.
(Źródło - Bussines Insider)

Nowe przepisy pozwolą kontrolować podatki nawet sprzed dziewięciu lat
Leszek Kostrzewski
02.07.2023, 05:57

Ministerstwo Finansów właśnie ogłosiło nowy projekt ustawy, który pozwoli mu wyrzucić do kosza wszelkie przedawnienia przy kontroli przedsiębiorców. - To sprzeczne z zasadą demokratycznego państwa prawa - bije na alarm doradca podatkowy Przemysław Hinc.
- W tegorocznej kampanii wyborczej padło wiele obietnic wyborczych na czele z podwyższeniem 500+ do 800+. Jeżeli ktoś się zastanawiał, z czego będą one finansowane, to właśnie dostał odpowiedź. Skarbówka dostanie nowy instrument do ręki i ruszy po pieniądze od przedsiębiorców - mówi nam prawnik, którego poprosiliśmy o przeanalizowanie nowego projektu ustawy.
Na stronach Ministerstwa Finansów właśnie pojawił się projektu nowelizacji ordynacji podatkowej. Na pozór nie ma się czego bać, wystarczy jednak dokładnie przeczytać nowe przepisy, aby bić na alarm. Niepokojące jest jedno zdanie. Zgodnie z nim „bieg terminu przedawnienia zobowiązania podatkowego nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega zawieszeniu, z dniem wszczęcia kontroli celno-skarbowej".
Co to dokładnie oznacza? Otóż dziś zgodnie z prawem po upływie pięciu lat skarbówka nie może już dochodzić niezapłaconej daniny. Wynika to z ordynacji podatkowej, gdzie jest zapisane, że zobowiązania przedawniają się z upływem pięciu lat, licząc od końca roku kalendarzowego, w którym upłynął termin płatności podatku.
- Teraz - po zmianie prawa - wystarczy, że fiskus ogłosi, że rozpoczyna kontrolę celno-skarbową, i przedawnienie będzie zawieszone. To może oznaczać, że skarbówka będzie mogła prowadzić kontrolę, jak długo będzie chciała, i kontrolować np. zaległości podatkowe sprzed siedmiu czy dziewięciu lat - mówi dr Antoni Kolek, ekspert Pracodawców RP.
Jeszcze ostrzej wypowiada się doradca podatkowy Przemysław Hinc
- Zawieszenie przedawnienia w związku z wszczęciem kontroli celno-skarbowej praktycznie burzy porządek konstytucyjny, destabilizuje system podatkowy, powoduje, że staje się on nieprzewidywalny, a status podatnika staje się niepewny, bo nie może mieć pewności co do tego, kiedy nastąpi przedawnienie potencjalnych zaległości - mówi Hinc.
I dodaje: - Wprowadzenie kolejnego instrumentu pozwalającego na niemal niekontrolowane zawieszanie przedawnienia stoi w kontrze do zasad demokratycznego państwa prawa i bezpieczeństwa prawnego jednostki oraz wywodzonej stąd zasady zaufania do państwa i stanowionego przez nie prawa.
O co chodzi? Otóż dziś też jest możliwe zawieszenie pięcioletniego okresu przedawnienia.
Dzieje się tak w sytuacji, gdy fiskus rozpocznie postępowanie w sprawie o przestępstwo skarbowe lub wykroczenie skarbowe. I skarbówka korzysta z tego prawa. W efekcie często dochodzi do sytuacji, że urząd skarbowy specjalnie wszczyna postępowanie karnoskarbowe tylko po to, aby nie nastąpiło przedawnienie.
Jak jednak zaznacza Przemysław Hinc ostatnio resort finansów napotkał opór w tej sprawie ze strony sądów. Otóż uchwała Naczelnego Sądu Administracyjnego z 24 maja 2021 r. mówi jasno, że sądy administracyjne mogą badać, czy faktycznie w danej sprawie urząd skarbowy nie postępował instrumentalnie.
W ślad za uchwałą NSA wyroki wydały już wojewódzkie sądy administracyjne, stwierdzając, że jeżeli postępowanie karnoskarbowe zostało wszczęte bezzasadnie (a więc tylko po to, aby nie dopuścić do przedawnienia), to faktycznie nie mamy podstaw do zawieszenia przedawnienia.
- Skoro więc sądy wydają niekorzystne dla skarbówki wyroki w sprawach obecnych przepisów, rząd postanowił teraz dopisać sobie w ordynacji inny przepis, który pozwoli mu nadal kontrolować, jak długo chce, podatników - mówi Antoni Kolek.

Prześwietlanie kont bankowych
To niejedyny nowy przepis, który daje większe uprawnienia skarbówce. Od niedawna fiskus może łatwiej prześwietlać kwoty i transakcje na naszych kontach bankowych.
Otóż do niedawna banki musiały udzielać wglądu w prywatne konta obywateli tylko w sytuacji, kiedy toczyło się przeciwko nim postępowanie. Od 1 lipca ubiegłego roku to się zmieniło i od teraz prześwietlony może zostać każdy.
Zmiany zakłada nowy art. 48 w ustawie o Krajowej Administracji Skarbowej.
Co on dokładnie mówi? Otóż bank musi teraz udzielić informacji skarbówce na temat „posiadanych lub współposiadanych rachunków bankowych lub posiadanych pełnomocnictw do dysponowania rachunkami bankowymi, liczby tych rachunków lub pełnomocnictw, obrotów i stanów tych rachunków, z podaniem wpływów, obciążeń rachunków i ich tytułów oraz odpowiednio ich nadawców i odbiorców".
A więc fiskus dostanie do ręki informacje o liczbie posiadanych przez Kowalskiego kont, zarejestrowanych obrotów, dokładnych kwot i dat każdej transakcji. Co więcej, żądanie ujawnienia danych o rachunku będzie mogło dotyczyć nie tylko właściciela, ale także jego pełnomocników.
Dodatkowo rozszerzy się grono instytucji, które będą mogły z tej możliwości skorzystać. Do niedawna o prześwietlenie konta obywatela mógł wnioskować szef KAS i naczelnik urzędu celno-skarbowego. Teraz uprawnienie takie otrzymał także naczelnik urzędu skarbowego.
Jak wskazuje resort finansów: „Celem zmiany jest ujednolicenie oraz doprecyzowanie uprawnień KAS w zakresie dostępu do informacji bankowych w przypadku, gdy organy KAS prowadzą postępowanie przygotowawcze w sprawie karnej skarbowej".
Ponadto ministerstwo dodaje, "że zmieniony przepis ustawy nie może być stosowany bez uzasadnionej przyczyny i bez powiązania z popełnionymi czynami, stanowiącymi przedmiot postępowania przygotowawczego prowadzonego w sprawie osoby podejrzanej o popełnienie przestępstwa. Podatnicy nie muszą się obawiać nadużywania tego uprawnienia przez naczelników urzędów skarbowych, bowiem nie stwierdzono jego nadużywania wcześniej przez inne organy KAS".

Interpretacje na śmietnik
Jakby tego było mało, to jeszcze rząd postanowił wyrzucić na śmietnik wszystkie interpretacje podatkowe, a za nowe trzeba będzie słono zapłacić. Tak wynika z właśnie pokazanego projektu nowelizacji ordynacji podatkowej.
- Planowane jest, aby po wejściu w życie zmian opłata za wydanie interpretacji dla dużego podatnika wynosiła 2800 zł, dla średniej firmy 1400 zł, natomiast dla każdego przedsiębiorcy, który zadaje pytanie związane z działalnością gospodarczą - 400 zł. Dzisiaj opłata za wydanie interpretacji przepisów prawa podatkowego wynosi 40 zł, co oznacza, że niektórzy podatnicy zapłacą 70 razy więcej! W dodatku zaproponowany mechanizm daje ministrowi finansów furtkę do corocznego podnoszenia wysokości opłaty, uwzględniając wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę - ostrzega Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy, dyrektor departamentu podatkowego Konfederacji Lewiatan.
I dodaje: - Tak drastyczne podniesienie opłat za wydanie interpretacji indywidualnej ograniczy dostępność interpretacji, a tym samym ograniczy pewność prawną i możliwość potwierdzenia prawidłowego stosowania przepisów. Jeżeli proponowane zmiany wejdą w życie, uzyskanie potwierdzenia prawidłowego stosowanie skomplikowanych przepisów prawa podatkowego będzie dla wielu firm nieosiągalne.
Pracodawcy protestują też przeciwko kolejnemu pomysłowi rządu polegającemu na ograniczeniu ważności wydanej interpretacji podatkowej do pięciu lat oraz wygaszenie od początku przyszłego roku ważności interpretacji indywidualnych wydanych przed 1 stycznia 2019 r.
Podany w uzasadnieniu do projektu ustawy argument, iż interpretacja indywidualna może przestać pełnić funkcję ochronną, np. na skutek zmiany przepisu, którego dotyczy, nie jest powodem, aby wygasić ważność wszystkich interpretacji z urzędu, nawet tych, w których stan prawny nie uległ zmianie - zapewnia Konfederacja Lewiatan. - Utrudni to znacząco decyzje biznesowe, ponieważ często interpretacja stanowi podstawę podjęcia albo kalkulacji długoterminowych przedsięwzięć inwestycyjnych. Już przy podejmowaniu decyzji rodzącej określone skutki podatkowe firmy będą musiały brać pod uwagę ryzyko, że po upływie pięciu lat ich interpretacja straci ważność, a kolejna może być inna. np. mniej korzystna.

17 maja 2023
Po wyborach ogromna podwyżka składek ZUS dla dwóch milionów przedsiębiorców.
Od nowego roku przedsiębiorcy będą musieli płacić co miesiąc na ZUS nawet ponad 2,4 tys. zł. Oto dokładne wyliczenia.
Składki przedsiębiorców nie zależą od tego, ile uda im się zarobić w danym miesiącu. Przepisy przewidują, że opłacają składki na ZUS od zadeklarowanej kwoty, która nie może być jednak niższa od 60 proc. prognozowanego średniego wynagrodzenia. Rząd w Wieloletnim Planie Finansowym na lata 2023-26 prognozuje wzrost przeciętnego wynagrodzenia o 9,6 proc. To oznacza, że wyniesie ono 7,6 tys. zł brutto.
Jak przełoży się to na składki? W przyszłym roku wyniosą:
emerytalna – dziś 812,23 zł, wzrośnie do 890,20 zł,
rentowa – z 332,88 zł do 364,83 zł,
dobrowolna składka chorobowa – z 101,94 zł do 111,73 zł,
wypadkowa – z 69,49 zł do 76,16 zł,
Fundusz Pracy – z 101,94 zł do 111,73 zł.
Do tego składka zdrowotna
Oznacza to, że przedsiębiorcy zapłacą miesięcznie 1554,66 zł, czyli o ponad 136 zł więcej niż w tym roku.
A trzeba pamiętać, że będą musieli zapłacić jeszcze składkę zdrowotną. Ile ona wyniesie?
Antoni Kolek, szef Instytutu Emerytalnego, wylicza, że przedsiębiorca z dochodem 10 tys. zł miesięcznie, rozliczający się według skali podatkowej, zapłaci 9 proc. składki zdrowotnej, czyli 900 zł. W sumie więc jego wszystkie składki przekroczą 2454 zł.
- To istotna podwyżka i niejeden przedsiębiorca może mieć problemy z opłaceniem składek - mówi Antoni Kolek.
Znieść obowiązkowe składki
Przedsiębiorcy od lat narzekają na obowiązkowy ZUS. Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców, domaga się zlikwidowania obowiązkowych składek społecznych.Według niego płacenie przez przedsiębiorców obowiązkowego ryczałtowego ZUS - niezależnie, czy ma zyski, czy ich nie ma - jest "zabójcą miejsc pracy" w Polsce. Rzecznik postuluje, by znieść obowiązkowy ZUS i wprowadzić system niemiecki, gdzie tylko chętni płacą składki emerytalno-rentowe.
- W Niemczech połowa przedsiębiorców jest nadal w systemie państwowym i płaci składki. W Polsce, gdyby wprowadzić dobrowolność, byłoby podobnie
- mówi Abramowicz.
I dodaje: - Przedsiębiorcy płacą co roku około 13 mld zł w składkach. Gdy połowa z nich przestanie to robić, ubytek w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych sięgnie 6,5 mld zł. Cały budżet, którym zarządza ZUS, to około 300 mld zł. Te 6,5 mld zł nie załamie więc systemu. A docelowo zmiana byłaby bezkosztowa, bo jak ktoś dziś nic nie wpłaca, to na starość nic nie trzeba będzie mu wypłacać.
Składki od połowy dochodu
Przeciwna pomysłowi Abramowicza jest Federacja Przedsiębiorców Polskich. Federacja uważa, że gdy zlikwidujemy składki, dojdzie do tworzenia fikcyjnych działalności gospodarczych, a pracodawcy będą likwidować etaty i zmuszać pracowników do rejestrowanie firm.
Federacja chce zmian w systemie, ale innych. Na czym miałyby one polegać?
- Postulowałbym, aby powiązać wysokości składek na ubezpieczenia społeczne przedsiębiorców z wielkością uzyskanego przez nich dochodu. Po prostu przedsiębiorcy płaciliby składki od połowy uzyskiwanego dochodu. To pozwoliłoby osobom z mniejszymi dochodami dalej bez problemu prowadzić działalność - mówi nam Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Zmian chce też Sławomir Dudek, ekonomista, prezes i założyciel Instytutu Finansów Publicznych.
– Największym problemem w obecnej formule jest fakt, że do wyliczenia ryczałtowych składek bierze się nie faktyczne zrealizowane wynagrodzenie w gospodarce, tylko prognozę budżetową Ministerstwa Finansów. Niestety, prognozy charakteryzują się tym, że rzadko są trafne, i mamy mniejsze lub większe błędy prognozy zarówno in plus, jak i in minus. I to powoduje, że podstawa naliczania składek jest bardzo zmienna, po fakcie mocno odstaje od rzeczywistości – mówi Dudek.
Co ciekawe, składkę na ZUS dla firm ustala się na podstawie prognozowanej średniej płacy, która jest liczona bez mikrofirm. Czyli nie są brane pod uwagę pensje w firmach zatrudniających poniżej 10 osób. - A tych mikrofirm jest bardzo dużo i w sumie to w nie najbardziej uderza ryczałtowy ZUS - mówi Adam Abramowicz.
Na zmiany się nie zanosi. Prezes PiS Jarosław Kaczyński swoje poglądy na temat składek wyraził jasno w 2017 r. w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej Tadeusza Rydzyka w trakcie konferencji gospodarczej "Odpowiedzialność przedsiębiorców za Polskę". Stwierdził, że jeżeli przedsiębiorcy nie stać na opłacenie ZUS, to znaczy, że "nie nadaje się do biznesu".

Biedaemerytury dwóch milionów przedsiębiorców. Na starość czeka ich nędza
26.04.2023, 09:17 - Leszek Kostrzewski (wyborcza.biz)

Pokazujemy, jakie będą emerytury obecnych 40-latków prowadzących działalność gospodarczą. To będzie dramat. Nie uzbierają nawet na najniższe świadczenia.
Składki emerytalne przedsiębiorców nie zależą od tego, ile uda im się zarobić w danym miesiącu. Przepisy przewidują, że opłacają składki od zadeklarowanej kwoty, która nie może być jednak niższa niż 60 proc. prognozowanego średniego wynagrodzenia.
W 2023 roku składki wynoszą:
emerytalna – 812,23 zł;
rentowa – 332,88 zł;
dobrowolna składka chorobowa – 101,94 zł;
wypadkowa – 69,49 zł;
Fundusz Pracy – z 101,94 zł.
Oznacza to, że przedsiębiorcy płacą miesięcznie już 1418,48 zł, czyli o ponad 207 zł więcej niż rok wcześniej. To rekordowa podwyżka o 17 proc. A trzeba pamiętać, że muszą jeszcze zapłacić składkę zdrowotną, która od 2022 roku dla większości przedsiębiorców wyliczana jest w zależności od dochodu. Ile ona wynosi?
Przedsiębiorca z dochodem 10 tys. zł miesięcznie, rozliczający się według skali podatkowej, płaci 9 proc. składki zdrowotnej, czyli 900 zł. W sumie więc jego wszystkie składki przekraczają 2,3 tys. zł

ZUS liczy emerytury
Mimo opłacania tak wysokich składek przedsiębiorców na starość czeka bieda. Kluczowe są bowiem składki emerytalne, a te - powtórzmy - nie zależą od dochodu przedsiębiorców (tak jak to jest u pracowników, którzy płacą co miesiąc 19,5 proc. swoich dochodów na składkę emerytalną).
Jak to przełoży się na emerytury? Policzył to ZUS.
I tak - obecny 48-latek z 35-letnim stażem pracy, który na emeryturę odejdzie w wieku 65 lat, czyli za 17 lat, w roku 2039 r. uzbiera na emeryturę 3230 zł brutto. A to oznacza że nie odłoży nawet na minimalną emeryturę, która będzie wynosić za 17 lat 3456 zł brutto. Państwo będzie więc musiało dopłacić przedsiębiorcy 226 zł. Przepisy przewidują bowiem, że jeśli mężczyzna udowodni 25 lat stażu pracy (kobieta 20 lat), to będzie miał prawo do najniższego świadczenia.
A co, gdyby obecny 48-latek miał 40 lat stażu pracy? Wówczas jego emerytura wyniosłaby 3787 zł brutto, czyli o ok. 300 zł więcej niż prognozowana emerytura minimalna. Nadal jest to więc bardzo niskie świadczenie, które - jak wyliczył ZUS - stanowić będzie jedynie 19,6 proc. obowiązującej za 17 lat średniej pensji. Na obecne pieniądze emerytura wynosiłaby ok. 1200 zł netto. Jak za to przeżyć? Może być ciężko.

Dramat kobiet
Jeszcze gorzej prezentują się przyszłe emerytury samozatrudnionych kobiet. Otóż 43-letnia kobieta ze stażem 30 lat i odchodząca na emeryturę w wieku 60 lat w 2039 r., uzbiera na emeryturę 2254 zł brutto. To aż o 1202 zł mniej od prognozowanej emerytury minimalnej. Ta sama kobieta, ale pracująca 35 lat, będzie dostawała 2706 zł brutto emerytury, czyli o 750 zł mniej niż emerytura minimalna. To wydaje się niewyobrażalne - pracować i odkładać składki przez 35 lat i nie uzbierać na najniższe świadczenie.
Oczywiście, kobieta pracująca zarówno 30, jak i 35 lat, dostanie ostatecznie emeryturę minimalną, bo brakującą sumę dopłaci budżet państwa.

Uwaga na ulgi
"Minimalne składki przedsiębiorców są zaprogramowane, aby dać emeryturę w kwocie zbliżonej do minimalnego świadczenia. Oznacza to, że w wielu przypadkach po osiągnięciu stażu pracy to państwo będzie musiało dopłacić do emerytur przedsiębiorców" - pisze w swojej analizie ZUS i przestrzega przedsiębiorców przed korzystaniem z wszelkiego rodzaju ulg. Te ulgi, jak wylicza ZUS, to: możliwość prowadzenia działalności nierejestrowanej (do 1505 zł miesięcznie), ulga na start (brak obowiązku opłacania składek przez pierwsze 6 miesięcy), 2-letni pas startowy (składki od 30 proc. minimalnego wynagrodzenia) oraz mały ZUS plus (składki od połowy dochodu). "Preferencje te ułatwiają rozwój biznesu przedsiębiorcom początkującym i w trudnej sytuacji. Korzystanie z nich wymaga jednak rozwagi, gdyż wiążą się z niższymi zasiłkami, rentami i emeryturami. Nie są to też ulgi, z których można korzystać w sposób stały" - dodaje Zakład.

Zmienić zasady wyliczania składek
Zdaniem dra Antoniego Kolka, szefa Instytutu Emerytalnego, wyliczenia ZUS pokazują, że obecny system emerytalny nie odpowiada na potrzeby przedsiębiorców.
- Ci, którzy radzą sobie dobrze w biznesie, zupełnie go nie potrzebują, bo sami zadbają o swoją przyszłość. Z kolei ci, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, mają trudności z regulowaniem zobowiązań i popadają w długi, które w konsekwencji prowadzić mogą do upadłości - mówi Kolek. Według niego konieczne są zmiany. - W pierwszej kolejności powinniśmy stworzyć warunki do rozwoju firm, a dopiero w drugim kroku nakładać obowiązki. Niestety w Polsce najpierw trzeba zapłacić składki, niezależne od dochodu przedsiębiorcy. W imię rzekomo realizacji prawa do zabezpieczenia społecznego utrudnia się czy wręcz uniemożliwia rozwijanie działalności gospodarczej. Zamiast wspierać w zatrudnieniu pierwszego i kolejnych pracowników, polski system nakłada coraz wyższe daniny na rozwijający się biznes - zaznacza Kolek.
I dodaje: - Dlatego na pewnym etapie rozwoju firmy są zmuszone korzystać z pomocy doradcy podatkowego i tworzyć struktury organizacyjne optymalizujące koszty działalności. Zamiast wspierać przedsiębiorczość, państwo zadbało więc o doradców, którzy pomagają jak stworzyć bezpieczne struktury firmy nie narażając się na nierealne obciążeni podatkowo-składkowe.
Paweł Wojciechowski, były minister finansów i były główny ekonomista ZUS, a obecnie przewodniczący Rady Programowej Instytutu Finansów Publicznych, uważa, że konieczna jest zmiana zasad wyliczania składki.
- Niesprawiedliwość, na którą zwracają uwagę przedsiębiorcy, a której rząd nie chce albo nie umie rozwiązać, polega na tym, że stosowana jest sztuczna podstawa naliczania składek zależna od wynagrodzeń pracowniczych w gospodarce, a nie od dochodu przedsiębiorcy. Dlatego w reformie jednolitej daniny zaproponowałem obliczanie składki od dochodu, aby urealnić wysokość składek do zdolności płatniczej przedsiębiorców – mówi serwisowi Wyborcza.biz Wojciechowski. Według niego to rozwiązałoby dwie kwestie. Po pierwsze - ci, którzy dziś słabo sobie radzą w biznesie, płaciliby niższe składki i dzięki temu mieliby za co nadal prowadzić firmę (oczywiście licząc się z tym, że na starość dostaną minimalne emerytury). Po drugie - ci, którzy mają większe dochody, odkładaliby większe składki i tym samym mieliby dużo wyższe od minimalnych świadczenie (co oznaczałoby też brak konieczności dopłacania do ich emerytur przez państwo).
Skończylibyśmy więc z obecnym systemem, gdzie wszyscy płacą jednakową składkę i wszyscy dostają najniższe emerytury - podsumowuje Paweł Wojciechowski.

Koniec z obowiązkowym ZUS-em?
Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców, uważa z kolei, że obowiązkowe składki na ZUS to zabójca miejsc pracy. Od kilku lat domaga się więc wprowadzenia dobrowolności dla przedsiębiorców: kto chce – płaci składki, a kto nie chce – składek nie płaci. Tak jak jest w Niemczech. A co, jeśli nie będzie dobrowolności? Rzecznik firm postuluje, aby przedsiębiorców objąć KRUS-em, gdzie składki emerytalne są nawet ponad sześciokrotnie mniejsze niż w ZUS. W efekcie państwo z budżetu co roku dokłada do rolniczych emerytur ponad 15 mld zł.
– Czy to sprawiedliwe, że do 2,5 mln rolników dokładamy, a do 2,5 mln przedsiębiorców nie dokładamy? Dlaczego nie objąć przedsiębiorców KRUS-em? Ten system wymyślono, bo uznano, że rolnik nie jest w stanie płacić wyższej składki. A przedsiębiorca jest w stanie? Często nie jest – mówi Abramowicz.


Już w tym roku zapłacimy odczuwalnie wyższe podatki
Piotr Miączyński (G.W.) 14.04.2023
To sprytna i cyniczna podatkowa sztuczka rządu Mateusza Morawieckiego. Za zeszły rok wiele osób, owszem, dostanie dopłatę. Rozliczenie za 2023 wypadnie już dużo gorzej. Bo system jest tak skonstruowany, że korzyści z obniżenia stawek będą topniały z roku na rok. Wyjaśniamy dlaczego
W dużym skrócie cały manewr zasadza się na dwóch prostych mechanizmach. Inflacja sprzyja fiskusowi. Czym jest wyższa, tym szybciej rosną wynagrodzenia i emerytury. Im szybciej one rosną, tym więcej osób przekracza kwotę wolną od podatku i płaci wyższą składkę zdrowotną. A kwota i progi w najbliższym czasie waloryzowane nie będą.

A teraz szczegóły.
Rozliczenie podatkowe 2023. Rząd mówi: Obniżyliśmy podatki
A jak jest naprawdę?
Tak, mamy niższą stawkę PIT - z 17 proc. na 12 proc., do 120 tys. zł.
Tak, mamy zero podatku do 30 tys. zł.
Za to dostaliśmy w pakiecie ostrą podwyżkę składki zdrowotnej, która uzależniona od dochodu stała się po prostu kolejnym podatkiem (tylko nazywa się inaczej).
Dlatego też doradcy podatkowi szybko ochrzcili nowy system (złośliwie, przyznaję): Polski Ład aka Niskie Podatki Wysokie Składki.
Efekt?
- Dochody budżetu państwa z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych na podstawie ustawy budżetowej z 2021 r. (czyli przed obniżką podatków) - 71,3 mld zł, 2023 r. (po obniżce) - 78,4 mld zł – pokazuje na Twitterze doradca podatkowy, partner w Grant Thornton Małgorzata Samborska.
Dla porządku dodajmy, że dochody budżetu państwa z PIT w 2022 r. wyniosły 68,1 mld zł (to głównie w tym roku widać było wpływ Polskiego Ładu na kondycję budżetu).

Rozliczenie podatkowe 2023. Rząd mówi: Takich zwrotów podatku jeszcze nie było
W 2022 r. zwroty z PIT sięgnęły 10,5 mld zł. W tym roku ma być to grubo ponad 18 mld zł. Ich wysokość zaskoczyła nawet sam resort finansów.
Kto dostaje największe zwroty?
W pierwszej kolejności osoby z wysokimi zarobkami, ale pracujące na jednym etacie.
4 tys. zł - zwrot 208 zł
5 tys. zł - zwrot 471 zł
6 tys. zł - zwrot 603 zł
7 tys. zł - zwrot- 464 zł
8 tys. zł - zwrot 319 zł
14 tys. zł - zwrot 2 801 zł
20 tys. zł - zwrot 4 350 zł.
Zwrot dostaną również wszystkie osoby pracujące na umowę-zlecenie.
Ile?
4 tys. miesięcznie – zwrot 2822 zł
5 tys. miesięcznie – zwrot 2626 zł
6 tys. miesięcznie – zwrot 2436 zł
7 tys. miesięcznie – zwrot 2240 zł
8 tys. miesięcznie – zwrot 2049 zł.

Ekstra pieniędzy mogą się spodziewać emeryci, ale tacy otrzymujący świadczenie od 2,5 tys. zł do 9,3 tys. zł oraz powyżej 12,8 tys. zł.
Ile? Emerytura 2550 zł to zwrot podatku 18 zł. 3 tys. zł to 150 zł zwrotu. Przy 4 tys. zł to 450 zł, a przy 6 tys. zł - 546 zł. Pracujący emeryci będą już musieli dopłacić podatek.

Rozliczenie podatkowe 2023. Jak szybko dostać zwrot podatku?
UWAGA!! Jak ktoś się nie rozliczył (a ma dostać zwrot), to warto to zrobić szybko.
Zasada jest taka, że zwrot nadpłaty nastąpi w ciągu 45 dni od złożenia zeznania podatkowego w formie elektronicznej lub trzech miesięcy od złożenia deklaracji w formie papierowej w urzędzie skarbowym.
Resort finansów odpalił jednak w ubiegłym roku system "auto zwrot". Co to jest?
Wysokie nadpłaty urzędnicy skarbówki weryfikują i akceptują ręcznie. Ale te do 5 tys. zł idą teraz z automatu. W większości przypadków powinny się one pojawić na kontach w ciągu dwóch tygodni.
Rozliczenie podatkowe 2023. W tym roku zaczniemy płacić wyższe podatki
W przyszłym roku za obecny rok zapłacimy już wyraźnie wyższe podatki. Dlaczego? Inflacja powoduje, że firmy podnoszą płace, emeryci i renciści dostają waloryzację świadczeń, a od tych wyższych kwot płacimy 9-proc. składkę zdrowotną. Przy czym kwota wolna od podatku oraz progi się nie zmienią. Jeśli więc w tym roku ktoś zapłaci mniejszy podatek, to w przyszłym będzie on już sporo wyższy.

Prosty przykład - płaca minimalna. W tym roku ma wzrosnąć dwa razy. Od stycznia poszła go góry z 3010 zł do 3490 zł, a od lipca będzie druga podwyżka do 3600 zł, która ma złagodzić osobom najmniej zarabiającym wpływ dwucyfrowej inflacji.

I jak osoby na najniższej krajowej podatku za rok 2022 nie zapłaciły, tak teraz już zapłacą.

- Podwyżka płacy minimalnej w 2023 r. spowodowała, że podstawa opodatkowania osób otrzymujących przez cały rok wynagrodzenie na minimalnym poziomie przekroczy próg kwoty wolnej. Podatnicy będą zobowiązani do złożenia zeznania podatkowego i zapłacenia podatku PIT wg stawki podatkowej 12 proc. Kwota podatku w skali rocznej będzie wynosiła nieco ponad 400 zł, a w skali miesięcznej 30-40 zł - wylicza firma konsultingowa PwC.

Podwyższenie płacy minimalnej w 2023 r. w związku z prognozowanym wysokim poziomem inflacji objęło ok. 2,7 mln osób. Podnoszenia progów podatkowych ani kwoty wolnej rząd nie przewiduje.
Czyli Polski Ład działa tak: krótkoterminowo fiskus ludziom coś tam wypłaci, długoterminowo przy szalejącej inflacji zacznie nam zabierać coraz więcej, głównie w postaci działającej jak podatek 9-proc. składki zdrowotnej uzależnionej od dochodu.

Emeryci na Polskim Ładzie wcale tak nie zarobili, jak twierdzi rząd
Rząd twierdzi: blisko 70 proc. emerytów przestało płacić podatki. Jednocześnie nie dodaje, że podstawowym wnioskiem z tego płynącym jest to, że prawie 70 proc. emerytów zwyczajnie jest biednych, bo ich dochody są poniżej 2,5 tys. zł.
A skąd akurat te 2,5 tys. zł, tak często odmieniane przez polityków PiS?
Polski Ład zwolnił emerytów i rencistów z podatku do kwoty 30 tys. zł (12 x 2,5 tys. zł). To kwota wolna.
Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg chwali się, jak bardzo wzrosła emerytura minimalna za rządów PiS.
A jak jest naprawdę?
- Jeśli przyjmiemy, że najniższa emerytura w 2015 r. wynosiła 880,45 zł brutto, co oznacza, że stanowiła 50,3 proc. płacy minimalnej (1750 zł brutto), a w 2023 wynosi 1588,44 zł (brutto), czyli 45,5 proc. płacy minimalnej (3490 zł brutto), to można stwierdzić, że sytuacja osób pobierających najniższą emeryturę względem pracujących na płacy minimalnej wcale się nie poprawiła - wytyka dr Antoni Kolek na stronach Instytutu Emerytalnego.
Podobnie przeciętna miesięczna emerytura spada w relacji do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. W 2015 r. było to 63,7 proc., a w 2020 tylko 56,4 proc.
Reasumując, kwoty emerytur rosną, ale siła nabywcza tych świadczeń już nie bardzo.
Tu przekłamań jest zresztą wiele.
Bardzo celnie wytyka je dr Jowita Pustuł, radca prawny i doradca podatkowy.
Rozliczenie podatkowe 2023. Jak emeryci tracą na składce zdrowotnej?
"Oto PIT mojego Kochanego Seniora. Za 2022 r. 100 proc. emeryta w emerycie. Emeryturka dość skromna. Kwota 24852,84 zł. Rocznie" - pisze Pustuł w serwisie Linkedin.

"Ile mój Kochany Senior zapłacił PIT za 2022?" - zadaje pytanie ekspertka.
I sama odpowiada: "Ależ nic nie zapłacił. Bo nasz rząd kocha seniorów. Nie wziął ani złotówki! 24852,84 to mniej niż kwota wolna".
Teraz pada bardzo podstępne pytanie: a ile senior zapłacił składki zdrowotnej? Tu niespodzianka - 2477,66 zł.
"Ojoj. Czyli że składkę zdrowotną pobierają od emerytur? No nie chce być inaczej. Tu nie obowiązuje kwota wolna. Składkę pobiera się od każdej złotówki. Choć jakoś informacji o tym brak" – pisze Pustuł.
I teraz przekłada to na 13 emeryturę, która wynosi maksymalnie 1588,44 zł brutto. Brutto, bo trzeba zapłacić od tego PIT. Czyli na rękę jest wypłacane (znowu maksymalnie) 1445,48 zł.
"Mojemu Kochanemu Seniorowi pobrano 2477,66 zł tytułem składki zdrowotnej. Żeby mu wypłacić 1445,48 zł tytułem 13 emerytury. Słaby interesik, prawda? A 1032,18 zł różnicy to takie koszty manipulacyjne" – ironizuje Pustuł.
I teraz można podchodzić do tego, co pisze ekspertka, dwojako.
Bo z jednej strony, owszem, składka zdrowotna od emerytur była przecież zawsze. A że można ją było odliczyć? Cóż, większość i tak nie miała za specjalnie od czego ją odliczać, bo płaciła zbyt niskie podatki.
Ale z drugiej strony rząd obiecywał w Polskim Ładzie dla emerytów (i rencistów również) krainę szczęśliwości wszelakiej.
A teraz osoby, które mają dochody na poziomie minimum egzystencji - poniżej 700 zł miesięcznie (w takiej sytuacji jest ćwierć miliona seniorów) - jest "uszczęśliwiona" dodatkowo koniecznością zapłaty obowiązkowego podatku w postaci składki zdrowotnej, co ewidentnie jest sprzeczne z wcześniejszym orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego.
I tu przechodzimy do kolejnego wypadku przy pracy.
Rozliczenie podatkowe 2023. Emeryci nie korzystają z ulgi na leki
Ulga na leki to fragment ulgi rehabilitacyjnej. Po zmianach podatkowych dużo mniej osób się jednak na nią łapie.
Dlaczego?
Powód jest cały czas taki sam: emeryci/renciści, jeśli nie płacą podatku albo płacą go w minimalnej wysokości, nie mają od czego odliczyć ulg podatkowych. Mówiąc po ludzku: mają zbyt niski dochód, by pojawił się u nich podatek.
Problem dotyczy nie tylko ulgi na leki, ale też całej ulgi rehabilitacyjnej.
Czyli mamy sytuację, w której biedny emeryt ulgi nie odliczy, bogatszy może to jednak zrobić. A jeden i drugi płaci 9-proc. składkę zdrowotną…

Rozliczenie podatkowe 2023. Rozwodnicy mają pod górkę
Rodzice samotnie wychowujący dzieci się tego nie spodziewali - w ramach Polskiego Ładu fiskus uniemożliwia im wspólne rozliczenie razem z dzieckiem, bo.... zarobiliby zbyt dużo.
Nowe przepisy mówią, że preferencyjne rozliczenie z dzieckiem "nie ma zastosowania do osoby, która wychowuje wspólnie z drugim rodzicem albo opiekunem prawnym co najmniej jedno dziecko".
To wspólne wychowywanie jest pojęciem nieostrym. Może być tak, że im bardziej ojciec troszczy się o swoje dziecko po rozwodzie, tym większa jest szansa, że ani matka, ani ojciec z ulgi nie skorzystają.
Fiskus, odpowiadając teraz na wnioski o interpretacje indywidualne, bezwzględnie odmawia możliwości skorzystania z ulgi przy opiece naprzemiennej.
Cały czas też nie wiemy, jak bardzo rozszerzająco skarbówka będzie traktowała nowy przepis.


PPK jak krótkoterminowa lokata bankowa. Albo - de facto - podwyżka od pracodawcy
09.03.2023, 09:52
Karolina Chojnacka (wyborcza.biz)

Niektórzy uczestnicy pracowniczych planów kapitałowych traktują ten program jak... podwyżkę od pracodawcy. I regularnie wypłacają pieniądze - nawet co miesiąc.
Jak informuje Polski Fundusz Rozwoju, średnia kwota zwrotu z konta w PPK to 2443 zł. W przypadku osób zarabiających minimalną krajową zysk może wynieść prawie 440 zł w skali roku. Zarabiający 8 tys. zł brutto zyskają ponad tysiąc złotych.

Od 1 marca wszyscy Polacy, którzy wypisali się z pracowniczych planów kapitałowych, zostali ponownie do nich zapisani. Automatyczny zapis dotyczy pracowników między 18. a 55. rokiem życia. Zgodnie bowiem z zapisami ustawy do ponownych zapisów dochodzi co cztery lata (następny termin wypadnie w 2027 r., a kolejny - w 2031 r. itd.).
Czy opłaca się wypłacać pieniądze z PPK?
- Choć PPK co do zasady ma pomagać w gromadzeniu oszczędności na czas po zakończeniu aktywności zawodowej, gromadzone środki są prywatną własnością uczestnika i może z nich skorzystać w dowolnym momencie, bez podawania przyczyny. Takie wycofanie środków na dowolny cel przed 60. rokiem życia nazywa się w PPK zwrotem. Zwrotu można dokonywać nawet co miesiąc, nie ma tu żadnych ograniczeń - wyjaśnia Polski Fundusz Rozwoju, który zarządza PPK.

- Niektórzy traktują PPK po prostu jako premię, wręcz podwyżkę pracodawcy, którą sobie co kwartał albo niektórzy nawet co miesiąc wypłacają. Mam jedną obserwatorkę w Debacie Emerytalnej, która pisze do mnie, że co miesiąc robi zwrot. Oczywiście te środki są już wtedy niewielkie: sto, dwieście, trzysta złotych. Wszystko w zależności od tego, jakie ma się wynagrodzenie - mówił w rozmowie z Wyborcza.biz Oskar Sobolewski, założyciel inicjatywy Debata Emerytalna.

I dodawał: - Natomiast większość osób, które raz spróbowały i przetestowały zwrot, deklaruje, że dają większy kredyt zaufania państwu i zostają na dłużej. Oczywiście cały czas mając tę gwarancję, że jeżeli coś się wydarzy, szybko wypłacą pieniądze.

Ile jest takich osób? Kilkadziesiąt tysięcy. - Liczba uczestników wypłacających środki z PPK więcej niż jeden raz to 58 tys. 136 osób - informuje PFR w odpowiedzi na pytania Business Insider Polska. Od początku istnienia programu środki z PPK wypłaciło ok. 250 tys. osób.
Co ważne, dokonując zwrotu nie trzeba rezygnować z uczestnictwa w programie – można dokonać zwrotu i nadal oszczędzać, otrzymując wpłaty od pracodawcy i dopłaty roczne od państwa. Jak wynika z danych PFR, 60 proc. wypłacających środki z PPK nadal w programie zostało.

Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR, w rozmowie z dziennikarzami BIP zwraca uwagę, że zarabiając na poziomie średniej krajowej - 6 tys. 884 zł brutto - po roku odkładania pieniędzy w PPK można dostać od pracodawcy niemal 900 zł.

W przypadku osób zarabiających minimalną krajową zysk - czyli wypłata części dopłaty od pracodawcy - wyniesie 36,65 zł miesięcznie, czyli 439,8 zł w skali roku.
W wyliczeniach tych pominięto jednak kwestię ewentualnych zysków lub strat będących wynikiem zarządzania pieniędzmi przez fundusze inwestycyjne.

- Jeżeli nie ufasz PPK, zanim zrezygnujesz, spróbuj przez trzy miesiące, jak to wygląda w praktyce. A po tych trzech miesiącach zobaczysz, że środki można wypłacić w formie zwrotu. I zdecydujesz, czy chcesz w tej formie oszczędzać. Pamiętaj, zwrot można zrobić wielokrotnie, a wpłaty pracodawcy możesz potraktować jako premię, wypłaconą tu i teraz albo długoterminową - radzi Oskar Sobolewski.